sobota, 3 stycznia 2015

Od Skay-cd Michaela

-Wszystko dobrze? - zapytałam
-Tak..chyba tak. - odparł
-Może zostań? Nie wyglądasz najlepiej. - przybliżyłam się do niego. - Tak lepiej zostań.
-Ale...- zaczął
-Bez żadnych ale - uśmiechnęłam się - Przyniosłam trochę wody jak leżałeś. Proszę napij się.
-Nie musiałaś...
-Pij.
Michael zaczął pić wodę którą mu dałam. Gdy skończył zapytał
-Więc co teraz chcesz robić? Masz już jaskinię...
-Jeszcze nie wiem. Będę żyła jak kiedyś. W wielkiej niewiadomej. Co będzie to będzie.


Michael ?

czwartek, 25 grudnia 2014

Od Michaela-cd Skay

-Nie chcę o tym mówić-rzekłem.-To było zbyt straszne i jest zbyt trudne do wyjaśnienia
-No dobrze
-A długo tak leżałem?-spytałem
-Trochę-powiedziała
Spróbowałem wstać. Czułem się dziwnie jakbym nadal śnił

Skay?

sobota, 6 grudnia 2014

Od Jack'a-cd Aerty


-Dobra, ale trzeba się przygotować. Po pierwsze musisz powiedzieć swojemu bratu że nas nie będzie. W końcu on cię zastępuję.
-Wiem, to się załatwi.-zaczęła
-Po drugie-przerwałem jej- Należy wziąć mięso, najlepiej pieczone gdyż dłużej będzie dobre. Weźmy też wodę i zioła, gdybyśmy spotkali jakiegoś wilka.
-Szykujesz się tak, jakby miało nas nie być z tydzień.-uśmiechnęła się
-Może, skąd wiesz że nasza podróż nie będzie trwać dłużej?
Spojrzał na mnie podejrzliwie
-Spokojnie żartuję. Może znajdziemy kogoś kto będzie miał jakieś rany.
-Dobra kapuję, ale jak masz zamiar zawieść wodę na grzbiecie ikrana?
-O to się już nie martw. Tylko musisz zawołać swojego Leonopteriksa?
-Pewnie-zagwizdała a po kilku minutach przed nami wylądował wilki potwór.
-Chyba zawszę będę się go bać-powiedziałem gdy przeleciał mnie dreszcz-Możesz mu powiedzieć żeby był spokojny i żeby nie chciał mnie pożreć.
-Ok-połączyła się z nim po czym odparła-Gotowe!
-Dzięki, teraz sobie poradzę.
Aerta poleciała, a ja zostałem bacznie przyglądając się bestii. Zagwizdałem przywołując swojego ikrana. Po chwili przyleciał. Oba gatunki raczej się nie lubił bo gdy przyleciał Hufwe zaczęły ryczeć na siebie. Połączyłem się z nim i powiedziałem żeby się uspokoił. Po chili zacząłem zbierać liście pod bacznym okiem obu stworów. Po kilkunastu minutach przyszła Aerta.
-Jak ci idzie?-spytała patrząc jak zbieram liście
-Dobrze, ale ciebie też zapraszam do pracy
-Po co ci to?
-To będą plecaki w których przechowamy jedzenie.
-Dobra a jak to wszystko połączymy?
-O to się nie martw.-powiedziałem
Zacząłem usuwać grubsze części liści i łączyłem je rozgrzaną skałą. Po jakiejś godzinie plecaki były gotowe.
-Teraz musimy założyć je na nasze zwierzaki. Po kilkunastu minutach było gotowe.
-Teraz tylko woda i jedzenie.
Zanim byliśmy gotowi zaczęło zmierzchać.
-No możemy ruszać-powiedziałem wyskakując na ikrana-raczej dotrzemy tam ranem
-Też tak uważam...-weszła na  Leonopteriksa
Wznieśliśmy się w powietrze. Po godzinie lecieliśmy już dość spokojnie.
-Nudno tu-powiedziałem ziewając.
-To zam leć-odparła Aerta
-To nie jest taki głupi pomysł-powiedziałam swojemu ikranowi by leciał dalej zeskoczyłem.
Rozłożyłem skrzydła i leciałem.
-Ciemno tu-rozejrzałem się dookoła
-W końcu jest noc, zachmurzona bezksiężycowa, bezgwiezdna noc-powiedziała posępnie
-Co powiesz na trochę światła?
Użyłem ognistego oddechu i rozświetliłam noc.


Aerta?

czwartek, 4 grudnia 2014

Od Skay-cd Michaela

Michael upadł na ziemię. Nie wiedziałam co zrobić.
-Michael ! - lekko nim potrzepałam
Jego powieki lekko drgały. Musiał mieć jakiś sen albo coś. Ułożyłam się obok niego i czekałam w spokoju aż się ocknie. Minęło dosłownie 5 minut i zasnęłam. Gdy się obudziłam robiło się ciemno. Michael nadal leżał obok. Wstałam i ruszyłam nad strumień. Złapałam kilka ryb i zaczęłam je jeść. Resztę zaniosłam do jaskini. Michael właśnie się rozciągał.
-Może rybke ? - zapytałam
-Nie dzięki. - odparł basior
-Co ci się stało ? No wież...że upadłeś ? - zapytałam


Michael ?
Wybacz że nie odpisywałam ale nie miałam kiedy ;-;

Od Aerty-cd Almi

-Zobaczysz, jednych lubię bardziej innych mniej. Nie da się lubisz wszystkich tak samo-powiedziałam-Tak samo jest z miłością-powiedziałam
-Zakochałaś się-zaczęła się ze mnie śmiać
-Ja? Ja kocham ciebie, siostrzyczko i Michela, mego brata
-To będe cię musiała zeswatać!-powiedziała do mnie
-Ta chciałabyś-zaśmiałabym się

Almi?

Brakuje tylko żebyś powiedziała
"misja rozpoczęta" xD

wtorek, 2 grudnia 2014

Od Michaela-cd Skay

Chciałem coś odpowiedzieć, ale kręciło mi się w głowie. Upadłem na ziemię. Widziałem dziwne rzeczy. To był jakiś przekaz.
Na początku było ciemno potem coś mnie oślepiło. Byłem w jakimś lesie. Zaczynało się ściemniać. Zobaczyłem, ze ktoś zapala ogień. Pewnie to inne wilki. Podeszłem w tamtą stronę. Widziałem dziwne istoty. Tak kiedyś wyglądali oni..ludzie. Mieli nowoczesną broń. Wszystko było inne niż w opowieściach. Byli jakby przed katastrofą. Gdy się zbliżyłem po prostu wyparowali. Ja sam znalazłem się jakiejś korporacji. Było tam pełno tych ludzi. Jedno robili coś co mnie zainteresowało. Podeszłem bliżej i wpatrywałem się. Nagle ogromny hałas. Wszystko się zamknęło. Białe pomieszczenie rozświetlił czerwony promień. Ludzie zaczęli panikować starali się coś robić. Nagle czas jakby się zatrzymał. Spanikowałem razem z nimi. To tak zniknęli...

Skay?

Od Aerty-cd Jack'a

Zaśmiałam się lekko
-To nie jest śmieszne
-Wiem-powiedziałam i przytuliłam go po przyjacielsku-Nie smutaj już tak
-Nie smutam
-To jesteś przestraszony. Skoro taką wersję wolisz
-Ha ha ha
-Widzisz śmieszne
-Ironiczne
-Przestań! To tylko sen!-uśmiechnęłam się do niego
-No dobra-wstał
-To może pójdziemy poza tereny watahy?-zaproponowałam
-Hm??
-Na ikranach, no ja na Leonopteriksie, ale będziemy tam przed zmierzchem. Przenocujemy poza watahą. Co ty na to?

Jack?

Od Jack'a-cd Aerty


Wreszcie coś mi się przyśniło. Byłem w lesie. Otaczały mnie zaspy a na dodatek tego była potworna śnieżyca. Zacząłem się rozglądać. Było cicho, jakby las był opuszczony. Przeszedł mnie dreszcz. Stąpałem cicho by wydawać jak najmniej dźwięków. Nagle dotarły do mnie jakieś szepty.
-...złodziej...myśli że go nie widzimy(chichot) szłodziej...popamięta nas...
Szepty ucichły. Znów było cicho, przeraźliwie cicho. Szedłem dalej. Usłyszałem jakiś szelest. Odwróciłem się. Niczego nie było. Ruszyłem dalej. Było coraz więcej śniegu. Nagle usłyszałem czyjeś wołanie po pomoc. Skądś znałem ten głos. Pobiegłem w tamtą stronę. Śnieżyca przybrała na sile tak że nie widziałem co znajduję się kilka metrów przede mną. Wybiegłem na coś co przypominało polanę. Na jej środku był wilk walczący z jakimiś małymi stworkami. Widać że już opadł z sił. Wtedy jago, a dokładnie jej wzrok padł na mnie.Burza ustała. Teraz widziałem dokładnie. Tym wilkiem była Aerta. Wyglądała strasznie. Jej sierść była pokryta krwią. Tak samo z pyskiem i łapami. Chciałem jej pomóc. Nagle te diabełki się na mnie rzuciły. Próbowałem użyć swoich mocy ale nie działały. Rzuciłem się więc z zębami. Nie udało mi się było ich za dużo. Zaczęły mnie zabijać. Krzyczałem szukając Aerty.
-Jack! Jack!
-Aerta?! Aerta!
Obudziłem się. Wokół mnie była wypalona poczerniała skała. Zobaczyłem Aertę. Wstałem i rzuciłem się na nią.
-Jak dobrze że żyjesz! Śniło mi się że prawie umarłaś.
-Wiem , rzucałeś się jak opętany-powiedziała


Aerta?

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Od Skay-cd Michaela

-Aż mnie zabolało - skuliłam się lekko
-Nie było łatwo. - odparł Michael
-Czyli sugerujesz że miałam zwidy ? - zapytałam z uśmiechem
-Coś w tym stylu - odwzajemnił uśmiech
-To co idziemy szukać dalej ?
-Pewnie.
Ruszyliśmy. Wędrowaliśmy może 200, może 100 metrów i znalazłam to czego szukałam. Wbiegłam do jaskini. Z wierzchu była porośnięta bluszczem co sprawiało że wtopiła się w tło lasu i skał. Była średniej wielkości. Taka akurat jak dla mnie. Poza tym mam niedaleko do źródełka i Michaela. Ułożyłam się na chłodnym kamieniu.
-To chyba to - odparłam
-Nie do końca rozumiem...
-Czuję się jak u siebie... kiedy byłam jeszcze mała.



Michael ?

niedziela, 30 listopada 2014

Od Aerty-cd Jack'a

Wzdychnęłam. Wstałam i teraz to ja leżałam na nim budząc go tym samym
-Ty też nie jesteś aż taki twardy-uśmiechnęłam się dając ulgę powiekom i zamykając je. Teraz to ja na nim zasnęłam. Nie miałam snów. Siedziałam w swojej głowie i myślałam o zajściu z moją matką. Przekładałam i analizowałam następnie te myśli. Co mogło się stać gdyby tego nie zrobiła?-zadawałam sobie to pytanie. Musiało jednak pozostać bez odpowiedzi. Zobaczyłam blask. Wstawał dzień. Otworzyłam oczy. Leżałam na Jack-u który jeszcze spał.

Jack?
Mam zajebisty brak weny

Od Jack'a-cd Aerty


Wylądowaliśmy koło jaskini Aerty. Wylądowałem na  niej.
-Dzięki że tak uważasz. Też jesteś moją rodziną. Wprowadziłaś coś do mojego życia.
-Co?-zapytała
-Radość, szczęście i mnóstwo śmiechu, dziękuję ci.-zeszedłem z niej
Staliśmy przed wejściem do jaskini. Zapadła niezręczna cisza.
-...Mozę wejdziemy? Chyba że lubisz spać na zewnątrz. Mam nadzieję że nie będzie ci padać-powiedziałem wchodząc do jej jaskini
-Ejj!-skoczyła na mnie
-Wrrarr!-zawarczała na mnie przyjaźnie
Zaczęliśmy się przekomarzać. Po chwili powiedziałem:
-Dobra idziemy spać.
Spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Już ci się chce spać?
-Jestem śpiochem, dobra?
Uśmiechnęliśmy się i weszliśmy do jaskini. Było dosyć ciemno.
-Co powiesz na trochę światła?
-Pewnie.
Wyczarowałem kilka małych płomyków i rozesłałem je po całej jaskini.
-Od razu lepiej-powiedziałem i usiadłem podziwiając jaskinię-Ładne mieszkanko
-Dziękuję.
-Dobra dobranoc-powiedziałem ziewając.
-Dobranoc śpiochu.-powiedziała, położyła się i próbowała spać.
Po jakiejś godzinie obudziłem się, podszedłem do niej i położyłem się na niej w poprzek. Obudziła się.
-Co ty robisz?-powiedziała jeszcze zaspana
-Jesteś wygodną poduszką-powiedziałem i zasnąłem


Aerta?

Od Aerty-cd Jack'a

-Masz jednak szczęście-zaczęłam
-Hm?
-Do rodziców. Znałeś ich od samego początku. Ja byłam wychowywana przez obce wilki ponieważ moi rodzice uznali, że coś mi zagraża. A gdyby mnie nie dali pod opiekę tym obcym wilkom nigdy bym nie umarła
-Więc to nie twoi rodzice tam zginęli?
-Niestety-zaśmiałam się
-Ale masz rodzinę
-Tylko Michaela i..
-I?-spytał
-Ciebie, zajebistego przyjaciela-skoczyłam na niego w geście zabawy i zlecieliśmy przed wejście do jaskini

Jack?

Od Jack'a-cd Aerty

Była zamyślona, nieobecna. Staliśmy chwilę w ciszy. Nagle Aerta powiedziała:
-Przypomniała mi się pewna piosenka. Z dawnych czasów, gdy żyli moi rodzice. Byłam szczęśliwa.-powiedziała smutna
-Pamiętasz jak wyglądają?-zapytałem
-Tak, jeszcze pamiętam.-spojrzała na mnie pytająco.
Spojrzałem na niebo.
-Ja już nie pamiętam, zresztą z tamtego czasu nie pamiętam za wiele. Może prócz śniegu i mojej siostry. Byliśmy odmieńcami. Ja ogień, ona ziemia. W krainie zimy. Może dlatego tylko ją pamiętam, bo zawsze trzymaliśmy się razem.-uśmiechnąłem się
-To nie było aż takie straszne-powiedziała
-Wiesz co? też przypomniała mi się pewna piosenka.


-Moja siostra mnie nauczyła-powiedziałem nucąc ją.


Aerta?

Nie ma to jak Pora na przygodę!:D

sobota, 29 listopada 2014

Od Michaela-cd Skay

-A chcesz znać prawdę?
-Oczywiście
-Gdyby nie spotkał się z nami to nie postawiłby nawet łapy na terenach tej watahy. Tylko wybrani to mogą, a my wiemy kiedy oni się pojawiają. Każdy kto nim nie jest automatycznie ginie, a jego ciało rozrywają thanatory. To prawda.-powiedziałem. Spojrzałem jej w oczy, aby pokazać o co mi chodzi. Przekazałem obraz thanatora, który rzuca się na nas i rozszarpuje. Ból miał być niemiłosierny, a ofiary pożerane żywcem

Skay?

Od Aerty-cd Jack'a

Obniżyłam lot. Wylądowałam na "dachu" jaskini. Basior stanął koło mnie
-Nie wchodzimy
-A co, taki jesteś śpiący?
-Może
-To się ciesz. Dobrze, że czujemy bodźce. Inaczej życie po śmierci nie byłoby fajne
-Fajne? Heh
-Cii-szepnęłam
-Co?
-Zamknij oczy-zaczęłam mu wydawać polecenia- Wytęż słuch-mówiąc to robiłam to samo- Poczuj zapach nocy-zagwizdałam
Odpowiedziały nam całe stada ptaków. Kosogłosy. Obydwoje otworzyliśmy oczy. Spojrzałam na niego. W głowie miałam też pewną piosenkę. Przypominała mi się gdy słyszałam Kosogłosy



Słyszałam ją w swoim umyśle(od 1:50) Przebijały się przez moją głowę. Wszystko co stało się 100 lat temu. To wszystko! Wspomnienia, przyjaciele, głos...

Jack?

Od Jack'a-cd Aerty


Zacząłem myśleć.
-To będzie jakieś 6-7 potworów-zacząłem liczyć
-No nieźle, zważywszy na to że jesteśmy sami w środku lasu-rozejrzała się nerwowo.
Zadrżałem.
-Nawet nie przypominaj. najgorsze jest to że większość moich mar ukrywa się w lesie.
Rozejrzeliśmy się po lesie.
-Wiesz co jest zabawne?
-Co?-zapytała nadal się rozglądając.
-To że nie żyjemy a i tak boimy się o swoje życie-zaśmiałem się
-Racja. Może powinnyśmy ruszyć-zaczęła iść do przodu.
Szliśmy powoli do przodu rozglądając się dookoła.
Po chwili krzyknąłem:
-Jaki ja jestem głupi!-walnąłem się łapą w łeb.
Spojrzała na mnie pytająco
-Jestem wilkiem ognia, mogę wyczarować ogień. A może po prostu polecimy. Będzie jaśniej.
-Dobra.
Rozłożyliśmy skrzydła i wzbiliśmy się w powietrze. Zaczęliśmy wzbijać się w powietrze. Niebo było piękne. Bezchmurne. Była pełnia. Spojrzałem na Aertę. Wyglądał pięknie. Prawie jej nie widziałem. Widziałem na pewno jej pysk. Była zamyślona.
-O czym tak myślisz?-zapytałem podlatując bliżej.
-O takich tam, nie ważne.
-No cóż...-odparłem
Lecieliśmy jeszcze chwilę.
-O jesteśmy

Aerta??

Od Skay-cd Michaela

-Dobra to chodźmy - powiedziałam z radością
Zwiedzaliśmy jaskinie małe i duże. Wąskie i szerokie. Niektórych mieszkały jakieś zwierzaki i szybko musieliśmy się z nich wynieść. Nie oddalaliśmy się za daleko od jaskini Michaela. Ustaliłam sobie limit. 3 kilometry. Jestem zmęczona nie chce mi się iść dalej. Słońce grzało na niebie mimo iż zbliżał się wieczór.
-Michael... - zaczęłam
-Tak ?
-Jestem głodna...- uśmiechnęłam się
-W sumie ja też. Chodźmy coś złapać.
Weszliśmy do lasu. Pomyślałam że dużo zwierząt może być przy strumieniu albo jeziorku. Dochodziliśmy do strumyka. Spływał z średniej wysokości skał. Na myśl o chłodnym strumyku aż zachciało mi się do niego wbiec jak szalona. Ale nie mogłam. Stała 3 osobowa grupa sześcionogów. Chyba jeden z nich nas zauważył. Miały uciekać gdy z drugiej strony krzaków (naprzeciwko nas) wyskoczył inny wilk. Zaatakował jednego samca sześcionoga i zniknął jakby go nie było. Zatkało mnie. Inne wilki? Może mi się tylko wydawało...W końcu jest mi gorąco. Jedno zwierze było ranne, a drugie uciekło. Podeszliśmy do tego rannego i dobiliśmy go do końca po czym zaczęliśmy jeść. Po posiłku weszłam do strumyka. Lekko ochlapałam Michela. Ten popatrzył na mnie.
-To tak dla ochłody - uśmiechnęłam się, basior wstał i zaczął mnie chlapać. Wyszłam na brzeg i otrzepałam się z wody.
-Ohh - odetchnęłam - od razu lepiej.
-Już nie jest tak gorąco - odpowiedział
-Wiem. Chyba miałam zwidy. - zaśmiałam się
-Jakie ? - zaciekawił się basior.
-Widziałam wilka, który porwał sześcionoga. Ale to niemożliwe. Bo tu chyba nie ma innych wilków prawda ?


Michael ?

Od Aerty-cd Jack'a

-Zwykle nikt u mnie nie śpi-zaczęłam-Nawet o to nie pyta, ale tobie pozwolę.
-Dzięki-przyśpieszyliśmy kroku. Było już potwornie ciemno
-Mam pytanie Jack
-Jakie?
-Masz jakiegoś wymyślonego potwora o którym wiesz, że nie istnieje,ale twoja psychika się go boi. Ja sama takiego mam a ty?

Jack?

Od Jack'a-cd Aerty


Usłyszałem to.
-Wiem, ale chcę pływać-zacząłem skakać po wodzie
-Raczej to nie pomoże. Może pójdziemy gdzieś indziej?
-Dobra.
Wyszliśmy z jaskini. Zaczęło robić się ciemno.
-No cóż...-zacząłem-chyba czas iść spać...
-Też tak uważam.
Rozejrzałem się.
-Co powiesz na to bym spał dziś u ciebie. Chcę zobaczyć twoją jaskinię.

Aerta??

Od Michaela-cd Skay

-Miło-uśmiechnąłem się. Wstałem z kamiennej "gleby" i lekko się otrzepałem po zajściu z płomykiem. Wyjąłem jeszcze kilka owoców dla Evi.
-Po co jej to dajesz. Jadła
-Ale wychodzimy. Szukać twojej jaskini.
-Jak miło.Heh
Wyszliśmy i zamknąłem Evi.
-Teraz mogę ci pomagać odnaleźć jaskinię-uśmiechnąłem się
-A co wcześniej nie mogłeś?
-Mogłem, ale teraz jestem pewny, że odwiedzisz starego przyjaciela.-szturchnąłem ją lekko

Skay?

Od Aerty-cd Jack'a

-Przekonajmy się!-powiedziałam i popchnęłam go w stronę wody. Lekko uderzył o tafle wody i wstał
-What?!
-Co?-zdziwiłam się i śmiałam z niego
-Ja chodzę po tej wodzie!
-Nie dziw się w połowie nie żyjesz . Tak jak ja. No prawie-to ostatnie powiedziałam ciszej.


Jack?
Jestem, i znowu brak weny xd

Od Jack'a-cd Aerty

-Piękne, tylko za dużo wody-przeszedł mnie dreszcz na widok wody.
-No niestety. Wybierałam go z myślą o sobie.
-Nic się nie stało. Jeśli cię to uszczęśliwi to spróbuję na to nie zwracać uwagi-powiedziałem i spojrzałem na nią promiennie
Podeszła do wody.
-Czy ona, woda może ci coś zrobić-zanurzyła łapę w wodzie i spojrzała na mnie
Podszedłem do wody  i włożyłem łapę.
-Pod tą postacią woda nie robi mi krzywdy.
Trochę jej ulżyło
-Mam nadzieję że to nie żadna święta woda?

Aerta??

Zagadki zostawmy na później.

piątek, 14 listopada 2014

Od Skay-cd Michaela

-Magicznie - zaśmiałam się - A umiesz tak ?
Wyczarowałam mały, niebieski płomyk. Najpierw unosił się nad łapą a potem powiększył się i rozprysnął pod sufitem.
-Powinienem umieć. - spróbował.
Na początku mu to wychodziło ale potem oparzył się w łapę. Syknął z bólu.
-Ałłł...
-Widzisz? Nie umiesz - uśmiechnęłam się i poszłam po zimną wodę - proszę. Powinno przestać boleć.
-Dziękuję - powiedział
-A gdzie dokładnie są te jaskinie o których mówiłeś ? - zapytałam
-Niedaleko.
-To dobrze - uśmiechnęłam się - Będę odwiedzać Evi.
-A mnie nie ? - zaśmiał się
-Nawet jakbym miała do Ciebie miliard kilometrów i tak bym przyszła Cię odwiedzić - zaśmiałam sie


Michael ?
Idę na kolacje :3

Od Aerty-cd Jack'a

-Tutaj dni mijają szybciej. Możemy znać się dłużej niż tydzień.
-Doprawdyż?-uniósł brew
-Mam pomysł
-Jaki?
-Nie pytaj! Chodź za mną. Mam lepsze miejsce do wyznawania sekretów-chwyciłam go za łapę i zaprowadziłam do pewnego miejsca

-To moje ulubione miejsce-powiedziałam i popatrzyłam na niego

Jack?

Od Michaela-cd Skay

-Coś się stało?-spytałem siadając koło niej
-Nie, nic-odparła
Rozmyśliłem się trochę.
-Popatrz na to-usiadłem na przeciwko niej. Wyczarowałem różne rzeczy. Tworzyłem obraz fioletowe, latającej zmory. Zaraz potem zmieniła się w tysiące kwiatów. Całość zawirowała wokół nas. Rozbłysnęły i zniknęły. Następnie pojawiły się sześcionogi. Całe stado. Zaczęły uciekać w naszą stronę.. Rozbiły się o nas zmieniając się w pył. Taki mały pokaz mojej magi-I jak?-spytałem

Skay?

Od Jack'a-cd Aerty


-Wolisz wersję oficjalną czy nie oficjalną?
-Co za durne pytanie.Oczywiście że chcę nieoficjalną.-Powiedziała trochę wkurzona
-No cóż, kiedyś i tak być się dowiedziała...Mam 256 lat. ale jak na demona jestem dopiero dzieckiem. na razie się uczę. 100 lat spędziłem pod ziemią zgłębiając tajniki demona.
-Czemu nie powiedziałeś wcześniej?!
-A czy to było aż takie ważne, zresztą czy nie fajniej jest poznawać kogoś kilka lat niż znać jego sekrety w tydzień-zaśmiałem się


Aerta?

-Jeszcze dużo do odkrycia, pytaj, Każda odpowiedź odsłoni kolejną zagadkę...
                   

                         ~Jack

Od Skay-cd Michaela

Zaśmiałam się razem z nim.
-Nie wieże Ci. - odparłam - Nie jesteś taki głupi żeby iść na niego sam. - przybliżyłam się na niego - Nie chcesz, nie mów. Zrozumiem. Każdy ma swoje sprawy - uśmiechnęłam się - Chodźmy do ,,domu,,.
-Dobrze - powiedział i rozłożył skrzydła.
Dolecieliśmy. Evi spała. Na wszelki wypadek zostawiliśmy jej jeszcze kilka owoców. Gdyby zgłodniała. Przez te parę dni mała się dość zmieniła. Była słodka gdy spała. Przypomniało mi się że w dzieciństwie jeden ze starszych braci Kid, zawsze mówił że wygląda słodko gdy się złości a drugi brat Sam, mówił że jest słodka gdy śpi. O myśl o rodzinie lekko się uśmiechnęła. Ciekawe czy ktoś z nich żyje...Poczułam jak po poliku cieknie mi łza. Usiadłam na ziemi, wpatrzona w niebo.


Michael?

Od Michaela-cd Skay

-Więc-zacząłem myśleć co by tu powiedzieć waderze że byłem się spotkać z ojcem, ona myśli, że on nie żyje. A to był tylko opiekun..-Wstałem bo coś usłyszałem. Myślałem, że to thanator czy coś takiego-zacząłem
-I poszedłeś na niego sam?!
-A co? Uciec zdołam, a jak nie? To nie dostanie mojej lewej,tylne łąpy-zaśmiałem się

Skay?

Od Aerty-cd Jack'a

-Chyba masz racje, a my właśnie na nie trafiliśmy-zaczęłam się uśmiechać
-Widziałaś kiedyś opadające liście? O ile wiem całe życie spędziłaś tutaj
-Tak. Opadające liście widziałam jakieś 98 lat temu. Kiedy moi rodzice umarli, to znaczy opiekuni-poprawiłam się.
Basior chciał coś powiedzieć jednak przerwałam mu
-A ty ile masz właściwie lat. Umarłeś, jesteś demonem. Ile masz tych lat?

Jack?

Od Jack'a-cd Aerty

-Zakładam że cię to bawi-odparłem sarkastycznie
-Żebyś widział-odparła z uśmiechem
Nie mając żadnego planu postanowiłem się turlać dalej. Tym razem to ja byłem na górze.
-I co teraz zrobisz?-zaśmiałem i przycisnąłem ją mocniej do ziemi. Zaczęła znikać.
-Co?-zacząłem
-Magia- usłyszałem szept, była mgłą.
Zacząłem biegać . Zobaczyłem że mgła przybiera postać Aerty. Po chwili ze mną biegała już Aerta była już materialistyczna. Wtedy skoczyłem na nią.
-Dobra albo będziesz fer albo...
-No dawaj-powiedziała
-Albo się obrażę-odparłem.
Spojrzała na mnie tymi swoimi przerażającymi oczami
-No dobra, nie obrażę się.
Zaśmiała się. Dołączyłem do niej. wtedy ona rzuciła się na mnie. Zaczęliśmy się turlać i przepychać. po kilku minutach tej szamotaniny w końcu przystaliśmy. leżeliśmy obok siebie na plecach śmiejąc się. Na nasze ciała zaczęły spadać liście.

-To chyba jedyne drzewo które gubi liście.


Aerta?

Od Skay-cd Michaela

-Tak...chyba tak - odparłam
-To dobrze - uśmiechnął się
-Powietrze jest tu chłodniejsze. - odetchnęłam głęboko
-Racja.
-Oh.. Miałam się spytać ale przez te wszystkie sprawy mi wyleciało z głowy...Gdzie byłeś tamtego ranka ?


Michael ?

czwartek, 13 listopada 2014

Od Aerty-Rozdział I

PRAWDA...

Kilka dni zostało do ujawnienia odpowiedzi na tajemnice, o której tyle mówiłam z wieloma wilkami. Moje setne urodziny. Powinnam cieszyć się z tego, a nie myśleć o co chodziło Hekate i wyroczni...
Musiałam się uspokoić. Gdy tylko o tym myślałam zaczęłam się denerwować na wszystko i wszystkich. Teraz powinnam się opanować.
Wstałam i poszłam w stronę wielkiego drzewa na którym mieszkały oswojone Ikrany. Aktualnie nie było ich dużo. Wydałam dźwięk podobny do gwizdu. Destiny od razu się pojawiła. Weszłam na jej grzbiet i połączyłam się z nią. Byłam w jej umyśle, a ona w moim. Porozumiewałyśmy się myślami. Kazałam jej lecieć. Majestatyczna Zmora wzbiła się w powietrze. Leciałyśmy powoli. Chciałam nacieszyć się chwilą spokoju z moją towarzyszką. Przyśpieszyłam ją. Leciałyśmy nad łukami. Skierowałam ją w dół. Spadałyśmy... Wiatr gwizdał mi w uszach i przeczesywał sierść. Łuski Destiny stały się pod napływem wiatru bardzo śliskie. Nie zwracałam na to uwagi. Zatrzymałam ją i wylądowałam. Odesłałam ją. Położyłam się na mchu i zasnęłam. Coś na mnie wpadło... Otworzyłam szeroko oczy. Lekko się przeraziłam. Zobaczyłam, że biegnie na mnie całe stado Sześcionogów, ale to nie wszystko. Pobiegłam w stronę z której biegł zwierzęta. Zobaczyłam całe stada. Były tam mroczne konie, tytanodery i gromowoły. Widziałam z 10 thanatorów. Mijały mnie jednak. Wszystko uciekała przed jednym. Omijałam biegnące na mnie zwierzęta. Na skale przede mną wylądowało ogromnie zwierze. Jego skrzydła miał rozpiętość 24 metrów. Był dwa razy większy od Zmory Górskiej. Toruk Makto..Cała zwierzyna przebiegła, a ja stałam i patrzyłam na niego. Wszystkie Leonopteriksy miały płomienny kolor łusek, a on był niebiesko, czarno, fioletowy. Powinnam uciekać-wiem. Jednak nie potrafiłam napatrzeć się tego wspaniałego stworzenia. Przez chwilę widziałam jak patrzył na mnie swymi zielonymi ślepiami. Kilka sekund. Ryknął .. Uniósł skrzydła w geście ataku


Opamiętałam się. Zawróciłam i zaczęłam uciekać. Stworzenie wzbiło się w powietrze. Jego cień nie opuszczał mnie. Nie miałam gdzie się schować. Po mnie? 
Przyśpieszyłam. Gnałam najszybciej jak się da. Nigdy nie rozwinęłam takiej prędkości. Nie mogłam nawet oddychać. Nie dość że przez wysoką gęstość powietrza trudno było oddychać to jeszcze to. Zobaczyłam las. W końcu. To moja jedyna nadzieja. Wbiegłam pomiędzy drzewa. Za chwilę będą leżały połamane. Na całe szczęście dżungla zaczynała się tutaj na dobre.


Wbiegłam na jedno z drzew. Raczej wdrapałam..Tutaj czaiło się najwięcej drapieżników. Gdy się położyłam czułam jak cała energia wycieka ze mnie. Nie byłam w stanie się ruszać. Moje powieki zamknęłyby się od razu. Jedyne co temu zaprzeczało to strach i zagrożenie. Nie mogłam zasnąć-mówiłam sobie. Jeszcze coś mnie rozszarpie, albo lepiej-połknie w całości...
Nie umiałam niestety pokonać bariery snu. Zasnęłam...
"Dookoła mnie było biało, dopiero później zaczynało robić się zielono. Zobaczyłam waderę z piórami.
-Dlaczego wchodzisz do mego snu?!-spytałam wyrocznie z powagą w głosie
-Dlaczego mnie wpuszczasz?
-Czuję, że masz dla mnie jakąś wiadomość.
-Tak. Chodzi  o spotkanie. 
-Z kim i gdzie?-zadałam pytanie
-Na latającej górze.-nie mówiła nic dalej
-Jest ich setki, na której-cisza-Mów!
-Na najwyższej. Tam gdzie nikt nie sięga
-Więc jak mam się tam dostać. Żadna żywa istota nie da rady!-powiedziałam do niej podnosząc głos
-Mylisz się. Jak myślisz gdzie gniazduje postrach przestworzy? Tam gdzie nikt inny nie da rady dolecieć-rzekła i znikła.
Obudziłam się tak gwałtownie, że prawie spadłam z drzewa. Podchodził do mnie prolemur. Warknęłam na niego
-Spadaj!-powiedziałam. Zwierze uciekło. Otrzepałam się i zeszłam z drzewa. Nie wiedziałam gdzie właściwie jestem. Zmierzałam w głąb dżungli rozmyślając o słowach wyroczni. Bo się tam dostanę! Co jestem! Jakiś Bóg! Albo nie! Jeszcze mam się tam przenieść nie wiem na czym! Nienawidziłam zagadek wyroczni. Usiadłam w miejscu. Skupiłam całą swoją energię i odszukałam wyrocznie. Z łatwością wtargnęłam do jej głowy. Naprawdę chciałam się dowiedzieć całej prawdy.
-Co tu robisz?!-usłyszałam doniosły głos
-Wiesz po co przyszłam!
-Wiem, i wiem że pragniesz tego. 
-Albo ty mi powiesz albo sama się dowiem-zaczęłam lekko atakować jej umysł.-Więc!
-Naprawdę tego chcesz? Nie wolisz spotkać się z matką osobiście?
-Ma matka nie żyje! Pogodziłam się z tym
-Najwidoczniej nie chcesz na 100% znać prawdy. Twoja matka żyje!
-Łżesz!-warknęłam na nią. Moje ataki na jej umysł  stały się coraz silniejsze. Wyrocznia upadła z hukiem na ziemię.- Mojej mocy się nie oprzesz!-moje oczy zaświeciły się. Podeszłam do niej-Nie zrobię ci tego z jednego powodu-powiedziałam do niej. Mój atak skończyłby się jej psychiczną śmiercią.
-Jakiego?-spytała leżąc na ziemi
-Przydasz mi się
-W czym?
-Teraz to ty masz czekać-zniknęłam z jej umysłu i pojawiłam się w swoim ciele. Wstałam i otrzepałam się.
Poszłam na przód. Za mną jak i dookoła mnie była jungla
-Nie ma to jak wycieczka po nieznanym terenie.-mruczałam pod nosem. Poczułam burczenie w brzuchu. Zaczęłam rozglądać się dookoła. Nigdzie nie było żadnej zwierzyny. 
-Ehh..-zaczęłam iść dalej,-Jak miło. Sama, w nieznanym miejscu, gdzieś lata maszyna do zabijania, a tu jeszcze nie ma jedzenia. 
Nasłuchiwałam otoczenie. Usłyszałam jakiś pisk. Od razu skierowałam się w tamtą stronę. Zaczęłam się skradać. Zobaczyłam mrocznego konia. Oblizałam wargi. Byłam okropnie głodna. Zobaczyłam, że nadział się jedną z środkowych nóg na bambus. Warknęłam na klacz. Popatrzyła na mnie oczami. Zbliżyłam się do niej z kłami. Byłam głodna. Spojrzałam jeszcze raz na nią. W jej oczach nie widziałam lęku. Górowała tam śmiałość i zdecydowanie. Jakby tylko czekała aż ją zabije. Nie bała się śmierci. Podeszłam jeszcze bliżej. Widziałam w niej siebie. Miała taki charakter jak ja. Moje końskie odbicie. 
Pomyślałam jeszcze chwilę. Skoczyłam do niej i obgryzłam bambus, aby puścić jej nogę. Chwilę to trwało, była zarozumiała. Jednak udało mi się. Parsknęła tylko na mnie, sama by tak zrobiła. Zaczęła iść w inną stronę. Oczywiście kulała. Wda jej się zakażenie i prędzej czy później umrze. Odwróciłam się jednak od niej. Zaczęłam iść w przeciwnym kierunku. Nie chciała dalszej pomocy to nie. Przyśpieszyłam. Zobaczyłam polanę. Płynął przy niej strumień. Podbiegłam żeby się napić. Woda była chłodna. Orzeźwiła mnie od razu. Wyszłam na polanę. Coś mnie w niej zaciekawiło. Była jeszcze większa od poprzedniej. Słyszałam tylko wiatr nucący pieśń. Chciałam sprawdzić co jest na jej końcu. Szłam dobrą chwilę. Łąka dłużyła się w nieskończoność. W końcu dotarłam do..połowy! Nie miałam czasu jednak żeby się wkurzyć. Padłam na ziemię. Niebo zaczęło się ściemnić. Na łące 20 metrów ode mnie wylądował ten sam Toruk. "Uciekaj! Uciekaj!"-wrzeszczałam myślami sama do siebie. Coś jednak mi nie pozwalało. Serce waliło jak oszalałe. Ale także przemawiało. Kazało zostać. Uciekać czy czekać na śmierć? Podniosłam się. Toruk skierował łeb w moją stronę i błyskawicznie podbiegł do mnie z rozszerzonym pyskiem. Miał  ogromne zęby. Kiedyś zabiję się za to co teraz zrobię, ale muszę zaryzykować. Muszę. Inaczej tam nie dotrę. Wyciągnęłam lewą łapę do toruka. Zamknął paszczę Zbliżył do mnie łeb. Syknął i skoczył na mnie. Nie uciekałam jednak. Znowu wystawiłam łapę. Zamknęłam oczy. Wstrzymałam oddech. Poczułam łuski dotykające moją łapę. Zrobiłem to czego nigdy bym się po sobie nie spodziewałam. Zbliżyłam się do niego na tyle i..jeszcze spojrzałam mu w oczy. Wskoczyłam na jego grzbiet, aby się z nim połączyć. To uczucie było niesamowite. Czułam to co on. 
-Jesteś mrocznym Torukiem. Kolory twe przypominają noc, więc właśnie tak cię nazwę. Txon-Noc.
Teraz tylko jedno. Lot. Szkoda tylko, że nie mogłam pozbierać myśli. Skupiłam się. Wielkie 24-metrowe skrzydła samca wzbiły się w powietrze. Na dole zobaczyłam jeszcze poprzednią klacz. Zrozumiałam wszystko.
-Do góry!-krzyknęłam Txon posłusznie wykonał polecenie. Tam właśnie spotkam się z przeznaczeniem.
Obłoki powietrza wręcz spychały mnie z boskiego stworzenia. Zaczepiliśmy się o wysokie skały. Zaczynały się jedne z najwyższych gór alleluja.
-Jeszcze trochę-wspierałam samca. Wolałam już nic nie mówić. Jeszcze raz lecieliśmy. Prawie kilkaset metrów, kilkadziesiąt, kilka. W końcu!!
Txon wylądował. Zeszłam z niego. Czekałam. W końcu zjawiła się postać. Była to Hekate, za nią stał żądny krwi bóg wojny.
-Witaj-ukłoniłam się mej patronce
-Aerto, dziś są twoje setne urodziny
-Dzisiaj?
-Tak, błądziłaś kilka dni. Na szczęście dotarłaś tutaj. Widzę, że oswoiłaś Leonopteriksa
-Tak. Miałam się tu spotkać z mą matką.
-I oto chodzi. Muszę ci coś wyznać
-Ona żyje? Wyrocznia mówiła prawdę?
-Po części tak, ale twa matka nigdy nie zginęła-podeszła do mnie.
-Nie rozumiem.
-Wiele lat temu zniosłam cię na ziemię. Prosiłam twoją "matkę i ojca" aby się tobą zajęli. Bałam się o ciebie. Oni się zgodzili i wychowali jak córkę. Tak samo było z twym bratem Michaelem. Ja i Ares-jej głos zaczął drżeć- jesteśmy waszymi rodzicami
-Co?! Przestań! Łżesz! Jak pies!
-Nie, mówię prawdę, uwierz-przytuliła mnie. Odepchnęłam ją z całych sił. Wskoczyłam na leonopteriksa ze łzami w oczach i zaczęłam spadać w dół, Moje łzy wysychały od razu pod wpływem wiatru. Przytuliłam się do czarno-niebieskiego samca. 
Spadaliśmy coraz szybciej. Nabraliśmy zawrotnej szybkości. Nie potrafiłam utrzymać się na grzbiecie Txon'a. Moje łapy ślizgały się na jego maleńkich łuskach. Trzymałam się go kurczowo. Nie mogłam już oddychać. Zbyt szybko lecieliśmy. Zobaczyłam zbliżającą się dżunglę. Skierowałam Leonopteriksa na łąkę. Podciągnęłam jego głowę do góry. Musiałam go zatrzymać. Nie chciałam żeby coś się stało. Mimo mojego żalu...Niestety było już za późno. Poczułam strach i ból. Potem była już tylko ciemność...
***
Wstałam z twardej ziemi. Wszystko mnie bolało. Otrzepałam się. Prawie nic nie widziałam. Oczy miałam zamazane mgłą. Zobaczyłam leżącego Txon'a. Czułam, że minęło kilka dni. Leżał w bezruchu.
-Nie!-krzyknęłam-Musisz wstać!-podnosiłam jego głowę. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Jedna zaświeciła się i spadła na jego pysk. Zaczął mrugać. Podniósł łeb. Pomogłam ogromnemu stworowi wstać. Chwilę to trwało, ale wstał. Przytuliłam go jak mogłam. Popatrzyłam. Nic mu nie było. Poczułam jednak coś innego. Ktoś nas obserwował. 
-Tylko ci się zdaje Aerta. Musisz się przyzwyczaić, że jesteś boginią-jednak zobaczyłam idącą w moją stronę klacz. Prychnęła na mnie. Wyciągnęłam łapę i połączyłam się z nią. Słyszałam co do mnie mówiła. Zrozumiałam każde słowo. Wyleczyłam jej nogę. Wsiadłam na nią i postanowiłam z kimś poważnie porozmawiać. Musiałam wrócić na teren drzewa domu. Nie chciałam jedna obciążać latającego stwora.
Pognałam na klaczy. Kolejne kilka dni zajęło mi znalezienie drogi. Byłam padnięta gdy wróciłam do domu. Nie wspominając o głodzie. Txon'a zostawiłam tam gdzie powinien być a sama pogalopowałam na klaczy do Michaela. Zsiadłam z Mrocznego konia i weszłam do jego jaskini
-Witaj stu-latko-powiedział
-Powiedz prawdę-powiedziałam ze łzami
-Jaką?
-Tą czy wiedziałeś kto jest naszymi rodzicami!
-Ja...
-Więc?!
-Wiedziałem-powiedział patrząc mi w oczy
-Jak mogłeś-skoczyłam na niego ściekła. -Cierpiałam bo ona umierała!!! Myślałam że była naszą matką. Ale jest nikim! Dlaczego mi nie powiedziałeś?!
-Powiem ci jak ze mnie zejdziesz-przycisnęłam go do ziemi. Puściłam i wstałam z niego.
-Tłumacz!
-Wiele lat temu odkryłem, że Ares i Hekate to nasi rodzice. Jeszcze cię wtedy nie było. Przyrzekłem, że będę dotrzymywał obietnicy. Przyrzekałem na ciebie Byłaś młoda. Miałaś się dowiedzieć właśnie na swoje setne urodziny!
Przytuliłam go. Nie mogłam wytrzymać tego, tego wszystkiego. Nie zorientowałam się kiedy zasnęłam z wyczerpania. Obudziłam się w swojej jaskini. Wyciągnęłam się. Wyszłam z mojego "domu" i zaczynałam przyzwyczajać się do tej myśli: "Jesteś Alfą i boginią w jednym. Musisz się z tym pogodzić..."


C.D.N.




Od Aerty-cd Jack'a

-Obydwoje mamy-powiedziałam. Uśmiechnęłam się lekko
-Opowiedz-powiedział lakonicznie
-Nie
-Dlaczego?
-Wolę o tym teraz nie mówić-popchnęłam go i skoczyłam na niego. Zaczęliśmy sie turlać w liściach(znowu xd). Tym razem ja stałam nad nim. Popatrzyłam na niego

Jack?

Od Jack'a-cd Aerty


-Mega-jedyne co mi przyszło na myśl-Ale nie teraz o tym. Mam zabawę
-Słucham-zaciekawiło ją to
-Chodźmy bawić się w liściach!
Spojrzała na mnie.
-Serio?-zaczęła
-Tak!
-Myślałam że lubisz latać?
-Ale jeszcze bardziej lubię liście!-zacząłem lecieć na swoich skrzydłach, a ona na swoim ,,zwierzaku''. Po chwili mnie dogoniła. Zacząłem krążyć wokoło.
-No co jest chodź. trzeba się bawić.
-Zachowujesz się jak szczeniak.
-a ty jak stara artretyczna starucha która jedyne co potrafi robić to wrzeszczeć na wszystkich-rzuciłem i zacząłem robić beczki.
Wkurzyło ją to ale nie dała tego po sobie poznać. Rozwinęła skrzydła i dołączyła do mnie.
-Zaraz artretyczna starucha ci dokopie!-krzyknęła
-I taką cię lubię-odkrzyknąłem i zacząłem robić ósemki
Zaczęła mnie gonić. Była o wiele szybsza. wyprzedziła mnie, stanęła w miejscu i myślała że nie wyrobię się i na nią wpadnę i wpadnę. Ale...ale zanurkowałem w dół a potem w górę i ominąłem ją.
-Nieźle jak na staruchę-odparłem
-Nieźle jak na szczeniaka-dodała
Zaczęliśmy latać i robić różne sztuczki. Po kilku godzinach doszedłem do wniosku że mam dosyć.
-Dobra poddaję się.
-No ja myślę-odparła.
Zatrzymaliśmy się na latającej górze.
-było fajnie, ale musisz jeszcze potrenować.
-jestem demonem, mam całą wieczność-zaśmiałem się

Aerta??

Od Michaela-cd Skay

-Tak się chcesz bawić?-zaśmiałem się- To się trzymaj!-rozłożyłem skrzydła i wzbiłem się z waderą wiszącą mi na szyi w powietrze
-Opuść mnie!-powiedziała
-Nie teraz-powiedziałem i podtrzymałem ją łapami. Leciałem szybko żeby po chwili wylądować. Postawiłem waderę na jednym z łuków i usiadłem koło niej
-Przeszło ci to ADHD?-spytałem ze śmiechem

Skay?

Od Skay-cd Michaela

-Muia - odparłam
-Bingo - znowu się śmialiśmy
Zaczęłam się turlać. W tą i z powrotem. Gdy skończyłam zaczęłam się śmiać.
-Odbija mi - odparłam
-Niee... wcale - powiedział sarkastycznie basior -Jesteś bardzo normalna
-Jakby się tak dało - uśmiechnęłam się, i podniosłam z ziemi
-Co będziesz robić ? - zapytał przyglądając się mi
-Biegać - odparłam, i zaczęłam truchtać  w kółko.
Biegłam tak szybko że mogłam złapać swój ogon(jak szczeniak xd). Stanęłam w miejscu. Bujałam się z prawo na lewo. Przed oczami miałam wir. Wszystko się kręciło. Jak na karuzeli. Upadłam na ziemię ze śmiechem. Potrzepałam łbem żeby się ogarnąć. Michael siedział i śmiał się ze mnie.
-Haha. Wiem że durnie wyglądam ale mam za dużo energii - próbowałam to powiedzieć poważnie ale w połowie zaczęłam się śmieć. - Jakbym się gazu rozweselającego nawdychała.
-Hmm...mamy ładną noc a siedzimy w jaskini. Chodźmy na spacer. - zaproponował
-Okej ! - stanęłam równo na nogi
Wyszliśmy na spacer zamykając Evi w jaskini. Szliśmy pieszo. Michael wdrapał się na górkę i kiwnął łapą żebym się pośpieszyła. Hoho. Wpadłam na genialny pomysł. Po cichu wdrapałam się na górkę tak aby Michael nie usłyszał. Siedział zapatrzony w niebo. Nie zwracał uwagi na nic. Lekko się rozpędziłam i skoczyłam mu na plecy.


Michael ?

:3 xD

Od Aerty-cd Jack'a

Popatrzyłam na niego.
-A chcesz zobaczyć coś lepszego?-spytałam
-Pewnie. Jak się postarasz-zaśmiał się
-Poleć z Hufwe na tamtą górę-wskazałem jedną z latających skał.
-No dobra-poleciał z Zmorą. Kazałam Destiny polecieć najszybciej i najdalej od Jack'a-jak się tylko da. Odesłałam zmorę skacząc z niej i wezwałam Txon'a. Zjawił się prawie błyskawicznie. Połączyłam się nim i kazałam mu lecieć do góry. Zobaczyłam Jack'a z Daleka.
-Nastraszymy ich-powiedziałam i zaczęłam z samcem Pteriksa lecieć na Jack'a i jego Albinosa. Samiec wydał z siebie przeraźliwy ryk. Jack już wsiadł na Hufwe. Wylądowałam z Txon'em i zeszłam z niego
-Co ty robisz?!
-Jak na całego to na całego. To mój leonopteriks-uśmiechnęłam się- Nazywa się Txon-noc. -wspaniały samiec. Dopowiedziałam sobie w myśli.
Samiec leonopteriksa schylił ku mnie głowę. Byłam dumna z uzyskanej miny Jack'a. Tym bardziej że ogarniał go strach, a Txon był odmieńcem. Leonopteriksy są koloru płomiennego-zawsze



Jack??

Od Jack'a-cd Aerty


-Pewnie!-krzyknąłem
Poszedłem za Aertą w miejsce gdzie ikrany mogą wylądować.
-Nie umiem tak zagwizdać-odparłem
-Nic trudnego-powiedziała i zacząłem szybką szkołę gwizdania
Po chwili przywołałem swojego ikrana.
-Widzę że trafił ci się albinos.-powiedziała patrząc na mojego ikrana.
-Najbardziej z nich wszystkich chciał mnie zabić.
Po chwili beki postanowiliśmy lecieć.
Najpierw równo. Potem coraz szybciej. w końcu zaczęliśmy się ścigać.
Nie znałem jeszcze możliwości Hufwe więc nie chciałem go zmęczyć. Aerta natomiast pędziła niczym światło. Wpadłem na pomysł.
-Cały czas leć za nimi-powiedziałem do ikrana.
Rozłączyłem warkocz, Hufwe przyśpieszył, ja obiłem się od niego i skoczyłem na Aertą i jej ikranem. Spojrzałem w dół na minę Aerty. Była rozwalająca. Śmiech, ,przerażenie i zdziwienie. Zacząłem lecieć w dół. nagle z nikąd pojawił się Hufwe. Wylądowałem na nim i dołączyłem do Aerty.
-Miałaś fajną minę-powiedziałem gdy wyrównaliśmy lot.
-To nie było śmieszne. Mogłeś coś sobie zrobić.
-Oj no nie martw się tak. Bo pomyśle ze ci zależy na mnie.
Zaczerwieniła się

Aerta

Jak jechać to po całości(Łiiii)

Od Michaela-cd Skay

Zaczęliśmy się śmiać
-Poszedłbym ale po prostu mi się nie chce-odparłem. Znowu popadliśmy w śmiech. Popatrzyłem na waderę
-Jakie imię dasz swojemu Ikranowi?-spytałem
-Nie wiem. Jest dość spokojna, ale i uparta. Jej cechy to także intelekt i odwaga. Jest również bardzo troskliwa
-Odpowiedni ikran-uśmiechnąłem się. Wtedy mnie olśniło.-Myślisz o tym samym imieniu co ja?-spytałem

Skay?

Od Skay-cd Michaela

-Może jutro. Na razie zostanę jeszcze tutaj - uśmiechnęłam się
-Dobrze.
Zaburczało mi w brzuchu. Zrobiłam się głodna.
-Michael...?  - popatrzyłam na niego
-Tak, wiem. Może być sześcionóg ? - zaśmiał się
-Oczywiście. - odparłam
Po chwili Michael wrócił z pieczonym sześcionogiem. Zaczęłam jeść jego jedną z nóg. Pomyślałam o Evi ona też nic nie jadła. Wstałam szybko i poszłam w kierunku gdzie Michael wyciągał jedzenie. To było coś al'a spiżarnia. Było tam trochę owoców. Zaniosłam je Evi. Zaczęła je jeść. Zadowolona wróciłam do dalszego jedzenia. Michael patrzył się na mnie.
-No co ? - przeżuwałam jedzenie
-Nic - uśmiechnął się
Po skończonym jedzeniu położyłam się na plecy, patrząc na sufit.
-Jejku...Ale mi się nic nie chce. - powiedziałam - Poszła bym biegać. Ale jest ciemno. - zaczęłam się śmiać



Michael ?

Od Michaela-cd Skay

Popatrzyłem na waderę. Była smutna. Taka się bynajmniej wydawała
-Coś się stało?-spytałem
-Nic takiego. Po prostu muszę znaleźć jakąś jaskinie
-Mogę ci pokazać pewne ciekawe miejsca-zaproponowałem
-Mógłbyś?
-Pewnie. To jak?

Skay?

Od Aerty-cd Jack'a

Zaczęliśmy się turlać (czy coś tam to przypominało xD) Zabawa była fajna, ale chciałam zaproponować coś nowego
-Mam pomysł-powiedziałam wstając
-Jaki?
-Zdobyłeś Ikrana więc chodź się przelecieć-uśmiechnęłam się

Jack?

Od Jack'a-cd Aerty


-Tylko że teraz jest więcej wilków. Tam skąd pochodzę polowaliśmy codziennie.
-A niby skąd pochodzisz?-zaczęła
-Nie uwierzysz...
-Z jakiegoś zimowego świata...-spojrzała na mnie jak na dziecko
-Ty...Tym telepatko-powiedziałem z pogardą i śmiechem w głosie
-Zgadłam?-powiedziała z sarkazmem
-Tak. Byłem jedynym wilkiem ognia w watasze. Miałem też rodzeństwo. Czwórka była wilkami wody. ja i moja siostra wilczyca marzeń byliśmy odmieńcami. cała wataha była wilkami wody i lodu. Nie mieliśmy szans z pieszczoszkami rodziców, więc zostaliśmy wygnani. Ja trafiłem tu a moja siostra...pewnie gdzie się znowu włóczy-uśmiechnąłem się na tą myśl.
-Może coś porobimy, wieje nudą-przerwała mi rozmyślanie Aerta
-Umiesz przerwać w odpowiednim momencie-powiedziałem i rzuciłem się na nią.

Aerta

:3

Od Skay-cd Michaela

-Kiedyś na pewno - odparłam ze śmiechem
-To gdzie teraz ? - zapytał
-Wszędzie - zaśmiałam się i przyśpieszyłam
Zwiedzaliśmy wszystkie okolice. Było to dla mnie coś naprawdę nowego. Oni mieli skrzydła. Ja nie. Mogli latać.. ja nie. W końcu i mi się udało zdobyć skrzydła. Uśmiechnęłam się. Poklepałam delikatnie Muie po grzbiecie. Zrobiło się ciemno. Postanowiliśmy że wrócimy do jaskini.
-Jacie...super przeżycie. - odparłam po wejściu do jaskini. - Teraz zostało mi tylko jedno do zrobienia... znalezienie jaskini - z twarzy zniknął mi uśmiech


Michael ?

Od Aerty-cd Zuko

Basior popatrzył na mnie. Odwróciłam szybko wzrok. Dziwnie się czułam. Takie jakby próbował mi spojrzeć w głąb duszy. Nie lubiłam tego
-Lepiej chodźmy dalej-powiedziałam sucho i ruszyłam naprzód unosząc głowę

Zuko?

Od Zuko-cd Aerty

- Ten żart teraz ci się udał, bo cały czas suchary walisz (przyzwyczajenie xd).
 - Serio? Jak teraz ja ci powiem jakie suchary waliłeś to ci się odechce. - Zaśmiała się.
 - Bez przesady. A co ja takiego powiedziałem?
 - Mam wymienić? - Uśmiechnęła się.
 - Lepiej nie. - Zaśmiałem się. - Bo się spłoszę (xd).
 - Znów suchar. - Zaśmiała się. - To chyba 127.
 - No bo ci uwierzę. - Uśmiechnąłem się i popatrzyłem waderze w oczy.


[Aerta?}

Od Villag-cd Michaela

- Dobra jestem.  - Podszedł do mnie.
 - A dostanę te książki? - Uśmiechnęłam się.
 - Tak, dostaniesz. - Odpowiedział zrezygnowany.
 - Coś ty taki smutny? - Uśmiechnęłam się do basiora.
 - Nieważne, choć za mną.
 - Ok. - Odparłam i pobiegłam za nim. - No dobra, to gdzie te książki?


<Michael?>

Od Michaela-cd Skay

Popatrzyłem na Jack'a. Zdobył już swojego Ikrana. Połączył się z nim. Widziałem jeszcze Aerte. Skinęła głową. Poczeka na Jack'a
-Lecimy?-spytałem się Skay
-Jasne-powiedziała i zleciała z ikranem w dół. Skoczyłem z góry(alleluja). Wylądowałem na Mystiniemu i połączyłem się z nim. Leciałem koło Skay. Spojrzałem na nią. Jej oczy błyszczały i łzawiły
-Chyba za bardzo patrzysz w ten wiatr!-zacząłem się śmiać.
-Haha
-No właśnie. Niedługo się przyzwyczaisz-powiedziałem

Skay?

Ikran-Od Jack'a


Minąłem się z tą waderą. Cieszyłem się że poznałem kogoś z watahy. Nie rozglądałem się, to miejsce było idealne.Rozsypałem proszek z robaków które wcześniej zebrałem. Zacząłem się modlić. Nie za bardzo wiedziałem jak. Na początku zacząłem coś w stylu: Drogi Uranosie, Droga Gajo proszę cię o warkocz... Po kilkunastu minutach poczułem mrowienie w lewej łapie. Dosłownie po kilku sekundach z mojej łapy zaczęły wyrastać jakieś dziwne świecące coś. Wyglądały jak łodygi jakiś kiełkujących roślin.
Po chwili mrowienie ustało a na mojej łapie zostało to dziwnie coś. Wstałem i poszedłem do wadery która stała kilkanaście metrów dalej.
-Możemy ruszać-powiedziałem
Ruszyliśmy w stronę jaskini Michaela.
-Gotowi?-powiedział
-Gotowi-odpowiedzieliśmy razem
Po tym jak wyszliśmy z jaskini każdy ruszył w swoją stronę. Postanowiłem zamienić się w demona ponieważ byłem wtedy większy. Nie miałem skrzydeł, na szczęście byłem teraz szybszy i bardziej wytrzymały. Po kilkunastu minutach byłem już na pierwszej z latających gór. Mimo że odległość była duża teraz mogłem skakać na kilkanaście metrów. Skoczyłem na większą z gór. Na jej górze było dość duże stado ikranów. Zacząłem się przechadzać wokół. Jeden z ikranów zaryczał na mnie. Próbowałem do niego podejść ale mnie olał. Poszedłem dalej. Myśląc że już go nie znajdę nagle przedemną wylądował biały ikran.
-Albinos?!-pomyślałem.
Zaryczał i rzucił się na mnie. Uniknąłem jego ataku i wskoczyłem na niego. Próbował mnie zrzucić, nie dałem się. Chwyciłem jego warkocz i połączyłem się z nim. W tej chwili usłyszałem jego myśli, a raczej uczucia. Był tam strach i gniew.
-Do góry-nakazałem
Usłuchał. zacząłem wydawać mu rozkazy. Każdy usłuchał. Po kilku godzinach rozkazałem mu wylądować. Ścierpły mi łapy.
-Było fajnie-powiedziałem i zszedłem z ikrana.

Od Skay-cd Michaela

Podróż nie była długa. Chodź ciągnęła się w nieskończoność. Dotarliśmy na miejsce. Było tam dużo ikranów ale mi spodobał się jeden. Nasza walka nie trwała długo. Ikran zleciał w dół i właśnie wtedy złapałam za warkocz i zaplątałam więź. Wylądowałam koło Michaela i Jack'a. 
-I jak się lata - zapytał z uśmiechem Michael
-Superowo. Ten wiatr w futrze - zaśmiałam się. 


Michael ?