-Nie skrzywdzę kogoś kogo szanuję. Postąpię według fatum*-powiedziałam i popatrzyłam na nią-Niestety postąpię tak jak powinnam, a może nie? Najlepiej jest zabić ją albo młode. To uczyniłaby Hekate-ma najbliższa bogini-odwróciłam się. Zaczęłabym przeklinać wszystkich bogów, ale czułam się z nimi zbyd związana. Jakbym była z nimi połączona magiczną więzią. Gdy byłam wystarczająco daleko wspięłam się na drzewo. Byłam blisko gniazd żądłonietoperzy. Obserwowałam jak jedne młode bawią się wzajemnie. Poewnie dwie płci-pomyślałam- zwykle samiec zabija samca a samica samicę.
Zeskoczyłam. Usłyszałam szelest. Nagle przedemną wybiegł Sześcionóg. Przestraszył mnie. Szybko przebiegł gdzieś... Opadłam z sił. Nie wiem co się działo. Nie czułam łap. Zmieniłam się w wilczycę ze skrzydłami ale dodatkowe końćzyny szybko zniknęły. Zaczęłam ciężko oddychać .Krztusiłam się. Nagle się obudziłam. Leżałam na plaży przy klifie. Jak się tutaj znalazłam? Przynajmniej to część watahy. Wróćiłam do kundli-jak mówiłam na psy i czekałam co powie tamta. Nie mogłam im pomóc. Zbyd wiele można stracić. Wolałabym postąpić jak Hekate i skrócić ból i pozwolić waderze dalej żyć.
Kida?
Brak weny ;c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz