piątek, 31 października 2014

Od Skay-cd Aerty-do Michaela

Ułożyłam się na ziemi. Zamknęłam oczy i jak najszybciej chciałam aby to się skończyło. Minuty ciągnęły się niczym całe lata. Czekałam aż ktoś w końcu wyjdzie z jaskini. Miałam dość siedzenia. Pobiegłam. Przed siebie. Nie patrząc na nic. Upolowałam jednego sześcionoga. Ich mięso zawsze było soczyste i pyszne. Podeszłam do strumyka płynącego obok mnie. Nachyliłam się i zaczęłam pić. Przy okazji obmyłam sobie twarz. Stwierdziłam że pora wrócić. Przed jaskinią czekałam jeszcze chwilkę i w końcu wyszła Aerta. A za nią Michael. Podbiegłam do niego i przytuliłam go.
-Jak dobrze że nic Ci nie jest. - uśmiechnęłam się
-Też się ciesze. Już nigdy więcej nie zaufam ,,prywatnym,, jeziorkom. - powiedział z uśmiechem
Prawię się popłakałam. Byłam ucieszona tym że basiorowi nic nie jest. Szkoda tylko mi jego nogi...Przeklęta zaraza. Że też takie coś może powodować aż tak duże skutki uboczne.
-Musisz dużo odpoczywać - powiedziała Aerta - I nie przemęczać się.


Michael ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz