czwartek, 23 października 2014

Od Aerty

Minęło sporo czasu od kąt ostatnio widziałam jakiegoś wilka oprócz mnie i mojego brata.
-Nie wytrzymam już tego-powiedziałam mu
-To wataha zapomnienia. Jesteśmy legendą-tłumaczył
-Legendą która umiera!-emocje wybuchały. Tylko ci którzy szukają niczego tu trafią. Racja, ale te kilka lat. Chcę aby w końcu ktoś tu trafił
-Uspokój się. W końcu ktoś się zjawi-rzekł
-Dlaczego tak myślisz?-przytuliłam się do brata
-Kiedyś na pewno ktoś przyjdzie.Muszę iść. Thanatory mogą być blisko. Zbliża się noc. Idę
-A ja z tobą-powiedziałam
-Nie.
-Boję się o ciebie.
-Przeżyłem tyle lat więc przeżyję i tą noc.
-Bogowie mają cię w opiece lecz gdy spotkasz Thanatora gałązka zostanie rzucona i twój los będzie osądzony-powiedziałam i odwróciłam się w swoją stronę. Poszłam. Położyłam się w kącie jaskini i zasnęłam. Obudziłam się w nocy. Znowu wrócił cały i żywy, a ja znowu go przytuliłam. Musieliśmy się uporać ze wszystkim sami. Cieszyłam się że go miałam.
-I co?
-Niczego nie zauważyłem. Bogowie są po naszej stronie
-Ale zawsze gdy wychodzisz nastaje ryzyko, że..sam wiesz co
-Mam Aresa po swojej stronie
-Jest tak samo mściwy jak Hera
-Ale mój strzeże wojowników
-Nie ważne-powiedziałam- Ale uważaj. Idę się przejść. Wyspałam się już
-Uważaj-uśmiechnął się zadziornie, ale w jego oczach widziałam strach.
Nie obejrzałam się już i pognałam. Zmieniłam się w mgłę. Czułam każdy liść opadający na ziemię. Każdy szept wiatru i płacz wysokich drzew. Słyszałam jak się modlą. Nie wiedziałam czemu płakały. Może też tęskniły za czasami świetności? Kiedy nasza wataha była..żywa? Od razu przypomniał mi się obraz matki i ojca. Zmieniłam się spowrotem w wilka i zaczęłam pomału iść rozmyślając. Teraz mą matką nazywałam Hekate. Tak mnie traktowała. Jeśli wówczas nie zabijała lub pomagała. Trzy wcielenia...
Dotarłam nad klif. Było tu cudownie zwłaszcza podczas nocy. Szelest. Zmieniłam się w mgłę. Ktoś podszedł. Wilk?! Niemożliwe. Obserwowałam. Szybko jednak ukryłam się na drzewo. To tylko podgatunek thanatora jednak nadal niebezpieczny. Przeteleportowałam się na drugą stronę klifu. Wlałam nie ryzykować. Patrzyłam przez chwilę na to niebezpieczne, ale i majestatyczne stworzenie. Odeszłam wlecząc się.
Poszłam daleko od jaskini. Dotarłam na miejsce...
Narysowałam krąg. Jak zawsze. Posypałam pyłem z mojego medalionu po brzegach kręgu. Poszłam jeszcze zapolować. Świerza zwierzyna. Uniosłam głowę do góry. Poczułam zapach wszelakich zwierząt. Pognałam szybko na północ. Nie wiedziałam czemu ale potrafiłam przemieszczać się razem z bratem szybciej niż inna istota żywa.
 Zatrzymałam się i położyłam na ziemi. Podskoczyłam i zaczęłam biec za mą zdobyczą. Sześcionóg biegł co sił w nogach. Rzuciłam się na niego i obaliłam go. Był większy ode mnie. Przycisnęłam go do ziemi. Gdy przyłożyłam kły do jego tchawicy czułam bicie serca tego majestatycznego stworzenia. Jego serce biło niczym bębny które ktoś rytmicznie uderzał. Aż chciałam zostawić je w spokoju. Jego przerażone ślepia patrzyły z bólem na mój pysk. Musiałam jednak złożyć ofiarę.
Zacisnęłam kły na tchawicy zwierzęcia. Widziałam jak przez jego oczy ubywa dusza.
-Spoczywaj w ogrodach-powiedziałam i przeniosłam się z zwierzyną do kręgu. Ułożyłam ją na środku i zaczęłam się modlić. Co jakiś czas każdy musi się pomodlić.
Gdy modliłam się jakąś godzinę zaczęłam wracać do jaskini mego brata. Nagle usłyszałam szelest. Zza drzew wyszła wadera z długimi uszami. Szczęście? Nowy osobnik.
-Kim jesteś?-spytałam
-Skay-powiedziała
-Musisz mieć niezwykłą duszę, że tutaj trafiłaś.-powiedziałam-Zapewne nie masz domu
-Nie mam
-Więc niezwykła duszo witaj w Legendarnej Wataszie Zapomnienia

Skay???




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz