- Ta straszliwa latająca bestia - zaczęłam. - co to było?
- Myślałam, że zaczniesz rozmowę od czegoś innego - zachichotała. - To była zmora górska - ikran.
- Dziwaczny stwór - podsumowałam.
- Gdy dołączycie do watahy to bogowie może i wam pozwolą na ikrana.
- To ja już podziękuję. Nie dosiadłabym takiej bestii nawet za zostanie kolejną boginią.
- Mogłabyś jeszcze mieć mrocznego konia.
Przypomniałam sobie te wielkie, sześcionogie bestie.
- Już bym takiego wolała, ale i tak - nie.
- Twoja strata - powiedziała. - Zdobyłabyś przyjaciela na dobre i złe.
Zaśmiałyśmy się cicho.
- Powiecie mi coś o sobie? - zapytała.
- Chyba musimy - odparłam i zaczęlam opowieść o naszym życiu, przygodach. To pozwoliło zapomnieć na jakiś czas o Maishy. Sylan spał. Był bardzo zmęczony. Zresztą jak wszyscy.
Gdy kończyłam opowieść i doszłam do fragmentu gdy ją spotkaliśmy, kazała mi skończyć.
- A opowiesz mi o sobie? - zapytałam. - Albo o watasze?
- Skoro musisz wiedzieć mam brata - powiedziała. - Nie będę cię męczyć nudnymi opowieściami! Śpij już.
Podporządkowałam się rozkazowi.
Rankiem obudziłam się druga. Wszyscy spali, ale Aerty nie było. Słońce jaśniało wysoko na niebie. Zaczęłam budzić resztę. Na końcu Kenyę.
- Kenya, śpioszku! - mówiłam półgłosem potrząsając siostrzyczką. - Wstawaj! już południe!
Ruda waderka podniosła się z ziemi.
- Gdzie Aerta? - zapytała mrużąc oczy.
Ale po chwili już wiedziałyśmy. Wyrocznia i Aerta szły niosąc w pysku kosz. Obejrzałam się. Sylan już biegł wesoło do wilczyc, ale gdy był blisko zwolnił. Nawet stąd widziałam otwarty w zdumieniu pysk. Po chwili odwrócił się i zniknął wśród drzew płacząc. Nie spodziewał się, że ujrzy szczeniaki zamiast ukochanej.
Wilczyce z koszem podeszły bliżej. Położyły go na ziemi. Wyrocznia podeszła do Linki, w której oczach kręciły się łzy.
- Niech bogowie mają ją w opiece - powiedziała i przytuliła Linkę. Ta nie umiejąc już powstrzymać łez zrobiła to samo co Sylan - uciekła do lasu.
Myślałam, że jest twardsza - powiedziałam w telekinezie do Dina.
Też byś tak zrobiła gdyby Kenya umarła - odparł.
Ale Kenya to moja siostra... - wytłumaczyłam się.
A Maisha Linki nie? - powiedział ironicznie.
Tego nie wiedziałam. Maisha i Linka były siostrami? Aż mi głupio! Załamałam się i upadłam na ziemię. Zemdlałam.
<Aerta?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz