Zobaczyłam, że Skay wbiega do mojej jaskini
-Aerta!-krzyknęła. Odwróciłam się w jej stronę.
-Co się dzieje?
-Michael!-krzyknęła. Od razu wybiegłam. Zobaczyłam Michaela leżącego pod drzewem. Zobaczyłam jego głęboka ranę i...czerniące się kończyny. Wystraszyłam się
-Musisz udać się do jaskini widokowej pod klifem.
-Co?
-Tam są świecące robaki. Ja muszę zostać i spróbować coś zrobić.
-Dobra. Już idę-pobiegła
-Nie martw się nic ci nie będzie-powiedziałam do brata
-Nie umiesz kłamać-powiedział słabym głosem. Nie mógł nawet się poruszać
-Pomogę ci. Wszystko będzie dobrze
-Będę u Chaosa. Stamtąd będę cię obserwował
-Nie. To ty kłamiesz-zaśmiałam się lekko, lub przynajmniej próbowałam. Oderwałam kawałem długiego liścia i obwinęłam basiorowi nogę.
-Nie zbliżaj się do mnie-syczał-Nic nie potrafisz!
-Nie słyszysz siebie. Musisz się uspokoić. -popatrzyłam na jego łapy i uszy. Były całe czarne.
-Myślisz, że nie wiem co o mnie myślisz-znowu to syczenie i warczenie z jego strony
-Nie majacz! Jestem twoją siostrą, a ty..sam dobrze powinieneś wiedzieć co ci jest. -zagłebiłam się w jego umyśle. Przeraziłam się
-Co się dzieje? Boisz się?
-Zarazki zmutowały..-zaczęłam mówić drżącym głosem- zaraziły te potwory. One raniąc cię zakaziły cię. Jeszcze wdychałeś tamto powietrze!-otoczyłam go magią. Był zamknięty w bańce. Pluł krwią, a jego pazury po protu mu..jakby wypadały. Upadłam z płaczem. Miałam tylko jego. Nie on.
Skay?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz