-Cofaj się powoli-powiedziałem do niej i zacząłem warczeć na stworzenia. Cofaliśmy się do tyłu. Musiałem mieć je w zasięgu w wzroku. Porozumiewał się tym dziwnym szmerem. Od czasu do czasu słyszałem tylko piski. Coś oznajmują. Tak to brzmiało. Musiał być jak węże. Wyczuwać ciepłotę ciała. Nie miały oczu.
Cofaliśmy się bardziej. Pomiędzy roślinami i ogromnymi drzewami znajdującymi się w tej..grocie? zobaczyłem znowu tą błyszczącą wodę.
-Szybko!Tam-wskazałem miejsce. Poprzednim razem tak znaleźliśmy drogę ucieczki.
Coś dziwnego stało się gdy byliśmy blisko wody. Stwory jakby się bały. Szeleściły i syczały coś ale nie podchodziły.
-Co się dzieje?-spytała Skay
-Nie wiem. Jakby się..
-Bały..-dokończyła za mnie
-To znaczy, że coś musi tutaj być. W tej wodzie.
-Zarazki?
-Chyba tak, ale lepiej przy zarazkach niż przy nich
-Chyba masz rację.-powiedziała i spojrzała na potwory
Spojrzałem na moje łapy. Zaczęły czernieć...Zacząłem jakby usypiać we własnym umyśle. Wybudził mnie pisk. Znowu coś mówiły
-Więc co robimy?-spytała
-Zostańmy
-Co?! One nas zabiją!
-Boją się tego miejsca. Nie podejdą
-Ale muszą być głodne.
-Niech sobie zjedzą coś innego. Nie pozwolę skrzywdzić nikogo z naszej dwójki-powiedziałem i spojrzałem na waderę.
***
Robiło się ciemniej. Jakby były tutaj dnie i noce, ale to po prostu gdzie indziej wszystko stawało się ciemniejsze. Źródełko świeciło jaśniej. Położyłem się.
-Musisz odpocząć.
-Podejdą
-Nie zrobią tego. Podejdźmy po prostu bliżej wody
-Na pewno?
-Przyrzekam-powiedziałem do niej. Ona też położyła się. Znowu czułem tą ciemność. Pochłaniała mój umysł. Gdy już prawie coś wciągnęło mnie...wtedy usłyszałem najgorszy dźwięk na świecie. Myślałem, że moje uszy tego nie wytrzymają. Wstałem razem z Skay. W oddali zobaczyłem jak stwory jedzą jednego ze swoich, a on jeszcze żył.
-Teraz-powiedziałem
-Co?!
-Biegniemy-chwyciłem ją i popchnąłem. Zaczęliśmy biec. Wcześniej zobaczyłem otwór. Kierowałem waderę a jednocześnie chciałem zabezpieczyć wszystkie strony..
-I co teraz?
-Tam jest otwór. Podrzucę cię. Tam się nie dostaną
-A ty?
-Mam kilka sposobów. Chodź-podrzuciłem ją. Zobaczyłem cienie biegnące w naszą stronę.
-Szybciej!-powiedziała Skay
Skoczyłem. Jeden z nich złąpał mnie pazurami za łapę. Puścił. Na łapie pozostała ogromna rana, ale byliśmy poza ich zasięgiem
-Teraz musimy iśc prosto. Musi się udać-powiedziałem. Zacząłem iśc kulejąc. Zacząłem czuć się słabo. To chyba z utraty krwi, ale i tak szliśmy dalej
Skay?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz