- Leż Maisha – szepnęłam do suki. - Leż, ci...
Gdy Aerta odeszła zajmowałam się naszym stadkiem. Kenya gdzieś mi
zniknęła. Zaczęłam się o nią martwić. Nigdy sobie nie wybaczę
jak się coś stanie. Miło, że Linka i Dino poszli jej poszukać.
Niestety mam jeszcze jeden problem. Maishy rośnie temperatura. Jeśli
nic nie zrobimy umrze, a w najlepszym przypadku poroni. Dlaczego
Aerta jest taka niemiła dla psów? Racja, nie mają magii, ale są
naszymi krewnymi. Musimy to uszanować.
Po chwili dostrzegłam Aertę. Musiałam znów spróbować, jednak to
Sylan podszedł do wilczycy pierwszy.
- Błagam Aerto! - powiedział. - Wylecz mą ukochaną, a ja, Dino,
Linka i Maisha odejdziemy i nigdy więcej nas nie zobaczysz!
Wadera się zmieszała. Ja też byłam w szoku. Aerta minęła psa i
skierowała się do mnie.
- Kim wy jesteście? - zapytała patrząc mi w oczy.
- Co? - zdziwiłam się.
- Ty i ta ruda – wytłumaczyła. - Skąd pochodzicie?
- Z daleka, bardzo daleka.
- Macie magię – zauważyła. - Jakie są twoje czary?
- Czemu nie sprawdzisz? Umiesz włazić do głowy.
Poczułam lekkie ukłucie w głowę, jednak je odepchnęłam.
- Nie pozwalasz mi sprawdzić. Czemu?
- Bo tak mogę – odparłam. Aerta była zmieszana. - Pomóż jej –
poprosiłam. - Odejdą.
- Gdybym mogła to może i bym pomogła tym psom.
- Czemu nie możesz?
<Aerta?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz