Gdy wstałem bzem sam w jaskini. Aerta nadal nie wróciła po nocnym spacerze, ale to ona. Przeciągnąłem się i ziewnąłem. Świtało. Wciągnąłem świeże powietrze. Poszedłem się przejść. Wkroczyłem w zarośla. Wysoka trawa drażniła moje oczy, ale po czasie przyzwyczaiłem się. Znalazłem idealne miejsce i położyłem się na błękito-zielonym mchu. Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w przyrodę... Coś nagle wzbudziło we mnie niepokój. Poczułem odór jakby zgniłych jaj. Wstałem i podeszłem jakieś 30 metrów na północ. Zobaczyłem Piekielne Osy. Zakładały gniazdo-dlatego tak cuchniało. Musiałem co wymyślić aby się ich pozbyć. Kilka użądleń i padasz zatruty. Nikt nie może ci pomóc. Chciałem wezwać siostrę, ale ni wykrywałem jej na terytorium.
Pewnie wzięła Ikrana i już jej nie ma -pomyślałem. Zacząłem czarować zatrutą mgłę, którą posłałem na chmarę Os. Chwiały się i zasnęły. Nie zabiłem ich ale przynajmniej mnie nie użądlą. Otoczyłęm je barierą ochronną żeby się nie ruszały. To powinno na jakiś czas wystarczyć.
Udałem się na drzewo Ikranów. Ikran mojej siostry tam był. Coś było nie tak. Już chciałem wezwać mojego "pupila" gdy usłyszałem szelest. Sprawiłem sobie skrzydła. Zleciałem z wysokiego na kilkaset metrów drzewa i ujrzałem wilka
-Nie wierzę własnym oczom. Osoba do watahy. Skoro jesteś tutaj masz duszę, która na to zasługuje-powiedziałem
Ktośku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz