-Miłych snów - powiedział Michael
-Wzajemnie - uśmiechnęłam się
~w śnie~
Leżałam na ciemno-zielonym mchu. Drzewa dookoła robiły mi za schronienie przed słońcem. Lichy promyk światła poświecił mi w oczy. Wstałam. Bez celu biegłam przed siebie. Z każdym krokiem robiło się coraz ciemniej. Gwałtownie zwolniłam. Usłyszałam cichy śmiech. I zaraz po tym dziewczęcy głos nucił ,, la...la...lalala.. ,,
Szłam dalej nie zważając na głosy.
-Chodź do mnie...- odezwało się szeptem - Nic ci nie zrobię.
Biegłam. Ale wydawało mi się że biegnę w kółko. Droga zawsze kończyła się na zawalonym drzewie. Chciałam uciec..nie... Chciałam się obudzić. Nagle zza drzewa wyskoczyła postać.
-Ha! Mam Cię ! - krzyknęło do mnie po czym kucnęło na drzewie.
Człowiek...To był człowiek...Tylko dlaczego on miał skrzydła ?!
-Co ty ode mnie chcesz ?! - krzyknęłam
-Chciałam się tylko pobawić...Jestem tu sama...A że natrafiła mi się okazja to chciałam Cię zatrzymać.
-To nie ma sensu. To tylko sen. Proszę obudź się. - mówiłam do siebie
-Ohh..No tak...Masz rację to nie ma sensu skoro nadal jesteś wilkiem... - powiedziała
-Nadal? - chciałam to powiedzieć ale poczułam kucie w boku.
-Teraz możemy się bawić... - powiedziała z uśmiechem
-Jak to teraz
Poczułam się inaczej. Z moim ciałem było coś nie tak. Miałam ręce i nogi. Byłam człowiekiem...Zaczęłam krzyczeć. Skrzydlata dziewczynka zaczęła się głośno śmiać. Proszę weźcie mnie stąd.
Michael ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz