poniedziałek, 10 listopada 2014

Od Kenyi

Tej pięknej nocy spałam możliwie jak najdalej od Kidy, czyli dwa metry dalej... Chętnie bym jej powiedziała co o tym myślę, ale nie mogę... Poczułaby się opuszczona, a ja wiem jak to jest. Kainan już raz jej złamał serce, ja tego nie zrobię. Poza tym... coś Kidzie wiszę... Nie jednokrotnie ocaliła mi życie, bo ja nie mogłam użyć mocy. Ma ponadto dar. Coś takiego, co pomoże mi zabić kogoś bez serca. Kogoś zimnego, okrutnego... Naszego brata.
Ale jeszcze go tu nie ma... Jeszcze. To dobre słowo. Jeszcze...

~Sen~

Był mglisty wiosenny wieczór... Dwa wilki - czarny i biały w łaty skradały się do wielkiego samca jelenia. Ten niczego się nie spodziewał.
Kawałek dalej, na tę samą ofiarę czaiła się przepiękna ruda wilczyca. Wtedy czarna, Kida wyskoczyła i zaczęła gonić jelenia. Uciekał przed nią, taki był plan. Już dobiegał do Kainana gdy... ruda wadera zaatakowała i udusiła ofiarę. Kida była zła. Kainan nieco zaskoczony, ale po chwili wyraz jego pyska zmienił się w przyjazny uśmiech.
Gdy jeleń był martwy, jego zabójczyni podniosła się i oblizała krew z pyska. Podeszła do pary.
- Dobry wieczór - przywitała ich. Kida prychnęła pogardliwie, ale Kainan...
- Dobry wieczór! - powiedział entuzjastycznie. - Można by wiedzieć co taka piękna dama robi sama wieczorem?
Czy to prawda? To nie możliwe! Czy on... czy on ją podrywa? Kidzie wydawało się to być niemożliwe.
- Kainan... - szepnęła cicho. On jednak się nią nie przejmował. Bardziej interesowała go tamta wadera...
Potem obrazy przemijały szybko. Kainan i Aylana odchodzący we mgłę, Kida wypłakująca się półrocznej siostrzyczce, ucieczka małej, krzyki i łzy... i śmierć...
Ten ostatni obraz ciągnął się i ciągnął... Atak na bezbronnego szczeniaka, pomarańczowy rozbłysk, głośny pisk bólu. Wilk odleciał parę metrów od szczeniaka, uderzył w drzewo. Po dłuższej chwili mała podbiegła do niego. Był sztywny i zimny. Fioletowe oczy wychodziły z orbit...
- Co ja zrobiłam?! - łkała mała nad martwym ciałem. Płakała, choć nie przez wyrzuty sumienia. Płakała, bo nie umiała powiedzieć siostrze, że zabiła bez dotykania ciała.
Położyła się obok trupa, delikatnie łapą zamknęła mu oczy i ułożyła do wiecznego snu.
- Niech Hades ma cię w opiece - powiedziała i spojrzała w rozgwieżdżone niebo. Mgła przeminęła...

~*~

Obudziłam się nad ranem głośno dysząc. Obrazy z tego pamiętnego dnia nawiedzają mnie tylko wtedy, gdy grozi komuś śmierć z moich łap. Czyżby Jack chce się wygadać? Niech dla własnego dobra tego nie robi. Gdyby się wygadał mogłabym zabijać bez wyrzutów, a teraz... Spojrzałam na śpiącą jeszcze Kidę. Chcę być ciacha.
Podniosłam się z ziemi. Kawałek dalej był mały wodopój. Poszłam tam i napiłam się chłodnej wody. Burczało mi w brzuchu. Muszę zjeść.
Rozejrzałam się. Nic. Trzeba poszukać. Odeszłam od wodopoju i ruszyłam bardziej na pastwiska z nadzieją na smakowite sześcionogi. I szczęśliwie natknęłam się na młodego, który nawet nie zrozumiał co się dzieje, a już był martwy. Nie chcę mieć na sumieniu sierot. Tak! Tak! Mam sumienie! Jednak sama go nie rozumiem...
Wzięłam młode w pysk i ruszyłam z powrotem do Kidy. Słońce już wzeszło. Kida jednak smacznie spała. Postanowiłam podjeść i zostawić jej trochę. Tak też zrobiłam.
Miałam ochotę na chwilę wolności. Znalazłam kawałek nagiej ziemi i pazurem napisałam:

NIE MARTW SIĘ. WRACAM WIECZOREM.

I odeszłam w zarośla. Nie chcę by panikowała. Jak jej zostawiam taki list tylko się martwi. Nie słucha mnie. "Nie martw..." a ona główkuje jak mnie ochronić skoro nie wie gdzie jestem.
Lecz ja mam pomysłową metodę by zadbać o siebie i dać jej pewność, że jestem bezpieczna. Pod opieką skrzydeł ikrana... Podsłuchałam rozmowę Kidy i Aerty jakiś czas temu. Mówiły o ikranach, a ja już jednego widziałam. Bardzo chciałabym takiego mieć. Z tego też powodu szukam Aerty.
Poszukiwania nie trwały długo bo wiedziałam gdzie będzie. W samym centrum terenów rośnie wielkie drzewo. Tam mieszka cała wataha, no oprócz mnie i siostry. My nie mamy jaskini, groty ani nawet nory! Tylko małą polankę daleko od drzewa.
- Aerta! - krzyknęłam widząc w oddali Alphę.
- Witaj Kenya - powitała mnie. Zauważyłam, że obok wadery stoi Jack. Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie. - Co cię do mnie sprowadza?
- Aerto - zaczęłam. - Chcę ikrana.
- ONA chce ikrana? - zdziwił się Jack.
- Taak - odpowiedziała mu Aerta.
- Wiedziałaś wcześniej, że go chcę? - spytałam.
- Nie zawsze blokujesz myśli, wiedziałam, że nie śpisz - powiedziała. Reakcja była natychmiastowa. Zrobiłam wielkie ze zdziwienia oczy i od razu zablokowałam dostęp do umysłu. Muszę to robić częściej...


<Aerta? Jack?>

Tia... Czytałam wasze opowiadania bo zastanawiałam się kiedy Kenya ma spróbować zabić Jack'a...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz