-Dobranoc-powiedziałem też się kładąc. Nie chciałem nawet zamykać oczu. Nie chciałem znowu widzieć tych...stworów.
Dopiero po jakimś czasie zasnąłem. Starałem się śnić świadomie. Wejść do swojego umysłu i wszystko naprawić. Prosiłem sam siebie. Przez chwilę nawet to się udawało, ale potem... Szum...Ich twarze. Wilki i jeszcze inne potem pojawiły się stwory. Stałem pośród wilków. Dookoła potwory i las. Iglasty. Mój oddech był szybki. Znowu rozlew krwi. Ale dlaczego są tu inni?! Nie zdążyłem odpowiedzieć na to pytanie. Wybudziłem się. Na całe szczęście. Słońce dopiero wstawało. Zerknąłem na waderę. Spała, jednak jej uszy "odbierały" każdy dźwięk. Jej oddech raz był spokojny ale teraz jakby oszalał. Obudziłem ją
-Skay!-krzyknąłem lekko. Wadera obudziła się
-Co ci się śniło? Znowu one?
-Tak..-wyciągnęła się i otrząsnęła
-To może poranny spacer?-spytałem-Na poprawę humoru.
-Spoko-uśmiechnęła się.
Wyszedłem pierwszy z jaskini. Wziąłem głęboki wdech. Wypuściłem powietrze nozdrzami. Poranek.
-Nie ma to jak poranny spacer-zaśmiałem się
-Racja-uśmiechnęła się.
Słońce zaczęło wstawać
Skay??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz